27-Aug-2005 --
Polski
English
There was only one confluence on the 15th meridian left for me to visit – with 52nd parallel. On sunny Saturday I set off from Poznań at 7:48 by local train to Zielona Góra. There I changed to Leszno – Gubin coach and after an hour’s ride I arrived at the village of Brzózka at 11:15. There were ca. 1400 m from the bus stop to the confluence point as the crow flies.
From the main road I turned into a side one leading to Brzózka forestry and then walked west along the edge of the forest. I passed by a couple of information boards presenting the flora and fauna of the forest and came to a vast glade. There was a small, white memorial stone to St. Hubert the Hunter with an interesting inscription: “To those who served, are serving, and will serve Hubert. «Wild Boar» local hunters’ association. Brzózka 1952 – 2002”. Next to the stone there was a shed with benches and tables where hunters probably meet after a hunt.
Right after the glade the road, that was quite good that far, had ended and I entered a boggy meadow. Bearing in mind my experiences from 53N 15E I was gently testing the ground before taking every single step, but that didn’t prevent me from wetting my shoes. I recognized then that it wasn’t the right way and came back to the forest. Several times I attempted to get through the meadow and each time it ended similarly – I reached the marsh and had to withdraw. I passed by a forest playground, went under a power line and circled the marsh on its north side. I crossed a small bridge over a canal running through the marsh and came to fish ponds.
I knew from the first visitor’s narrative that the confluence point was in the middle of the pond, so I was looking for a place on the shore where the distance to the “zero” point would be minimal. After several attempts the GPS receiver showed a distance of 7.61 m what was quite satisfactory for me. A ride in a leaky boat didn’t seem very attractive. I took pictures of the surroundings along with nice, red-pink aquatic flora blooming in the pond (probably Polygonum amphibium f. natans, according to my home biologist) and returned to the forest to have my déjeuner sur l'herbe.
At 14:20, after a longer rest, I set forth on my return journey. Along a comfortable and dry forest track I reached the main road and came back to Brzózka village at 15:00. In anticipation of the bus arrival I tasted ice-creams in a small grocery. At last the bus arrived at 15:35 and after one hour I got off in Zielona Góra. I strolled around the Old Town to the Market Square, had a fairly good pizza at “Gioconda”, and walked to the railway station. At 18:15 I departed by local train to Zbąszynek and after a 30-minutes’ wait changed to a train from Rzepin. We arrived in Poznań at 21:30.
Visit details:
- Time at the CP: 12:30
- Distance to the CP: 8 m
- GPS accuracy: 5 m
- GPS altitude: 42 m asl
Polski
Na piętnastym południku pozostało mi w Polsce jeszcze jedno przecięcie – z 52. równoleżnikiem. W słoneczną sobotę wyruszyłem z Poznania o 7:48 pociągiem osobowym do Zielonej Góry. Tu przesiadłem się do autobusu relacji Leszno – Gubin i po godzinnej podróży przez Krosno Odrzańskie dojechałem o godz. 11:15 do wsi Brzózka. Z przystanku autobusowego do przecięcia miałem w linii prostej ok. 1400 m.
Z głównej szosy skręciłem w boczną drogę prowadzącą do nadleśnictwa Brzózka, a następnie skrajem lasu poszedłem na zachód. Minąłem kilka tablic informacyjnych przygotowanych przez nadleśnictwo, przedstawiających florę i faunę lasu, i dotarłem do rozległej polany. Znajdował się na niej niewielki biały kamień poświęcony świętemu Hubertowi – patronowi myśliwych i leśników – z ciekawą inskrypcją: „Tym, którzy Hubertowi służyli, służą i służyć będą. K[oło] Ł[owieckie] «Dzik». Brzózka 1952 – 2002”. Obok wznosiła się wiata z ławami i stołami, gdzie zapewne myśliwi spotykają się po polowaniu.
Za polaną wygodna dotąd droga skończyła się, a zaczęła się podmokła łąka. Pomny doświadczeń z 53N 15E delikatnie sondowałem grunt przed wykonaniem każdego kroku, ale i tak nie udało mi się uniknąć zamoczenia butów. Uznałem więc, że nie tędy droga i wycofałem się do lasu. Parokrotne próby przedostania się przez łąki w kierunku zachodnim kończyły się wciąż tak samo – docierałem do mokradeł i musiałem się wycofać. Minąłem leśny plac zabaw dla dzieci, przeszedłem pod linią energetyczną i zatoczyłem wielki łuk, obchodząc mokradła od północy. Przeszedłem przez mostek nad kanałem przepływającym przez mokradła i wkrótce dotarłem do stawów rybnych.
Z opisu pierwszego zdobywcy przecięcia wiedziałem, że przecięcie znajduje się pośrodku stawu, szukałem więc miejsca na brzegu, w którym odległość do punktu „zero” byłaby minimalna. Po kilku próbach GPS wskazał odległość 7,61 m, co mnie całkowicie zadowoliło. Rejsu dziurawą łódką na punkt przecięcia nie zaryzykowałem. Wykonałem fotografie okolicy wraz z ładnymi, czerwono-różowymi roślinami wodnymi kwitnącymi na stawie (prawdopodobnie Polygonum amphibium f. natans, czyli rdest ziemno-wodny forma pływająca, zdaniem mojego domowego biologa) i wróciłem do lasu, aby spożyć nieco spóźnione śniadanie na trawie (a właściwie na mchu).
Po dłuższym odpoczynku ruszyłem o 14:20 w drogę powrotną na przystanek autobusowy. Wygodnym i suchym leśnym duktem dotarłem do szosy i poboczem wróciłem o 15:00 do wsi Brzózka. Oczekiwanie na autobus skracałem degustując lody w wiejskim sklepiku. Wreszcie o 15:35 autobus nadjechał i po godzinie dotarłem do Zielonej Góry. Przespacerowałem się na Rynek, gdzie akurat trwał festyn regionalny, posiliłem się niezłą pizzą w pizzerii „Gioconda” i pomaszerowałem na dworzec kolejowy. O 18:15 odjechałem osobowym do Zbąszynka, gdzie po półgodzinnym oczekiwaniu przesiadłem się do pociągu z Rzepina. Do Poznania dojechaliśmy o 21:30.